wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 2.




Podeszłam bliżej, by przyjrzeć się nastolatką niosącego rannego chłopaka. Obydwoje wyglądają na zmęczonych i bardzo niewyspanych. Widać, że stoczyli bardzo długą batalie. Z rozciętej wargi dziewczyny lała się krew, a blondyn miał draśnięty policzek. Najgorzej jest z tym brunetem, któremu z ramienia leje się krew jak z kranu. Nie zastanawiając się krzyknęłam do nich.
-Pomóc wam?! -zapytałam.
-A jak myślisz?! -krzyknął blond chłopak.
-Morgen spokojnie! -warknęła dziewczyna. Miała na sobie podarte dżinsy, koszule w czerwona kratę oraz buty trekingowe. Włosy koloru ciemno złotego miodu miała  poplątane niczym korzenie drzew . Widać, że żyją własnym życiem. Liście, gałązki i...tak to jest martwa mucha. Ohyda. Podbiegłam do ławki na której położyli najcięższej rannego. Ramie chłopaka jest rozszarpane. Zostało mu co najmniej jeszcze dziesięć minut zanim odleci w Chaos po ziemsku pójdzie do nieba tyle, że u nas tak nie dzielimy świata zmarłych na niebo i piekło. U nas jest tylko Chaos, ale to nie znaczy, że wszystko jest poplątane, pomieszane i nie ma harmonii. Chaos dzielimy na upadły (zły tam trafiają ci, którzy nie mają prawa odrodzić się na nowo) oraz wzniesiony (dobry w którym, każdy z nas odpoczywa ile chce, a potem na nowo się rodzi). Choć to tylko wierzenia, nie warto brać ich na poważnie lecz skłania to do refleksji.
-Przepraszam. To ja zadałam głupie pytanie.- powiedziałam pospiesznie.- Co mu się stało?
-Nie ważne! -powiedział poirytowany chłopak.
-Morgen zamknij się Kless potrzebuje pomocy a nie twoich wrzasków. -powiedziała dziewczyna.
-Poczekajcie mam apteczkę z tyłu.-poszłam do bagażniki wyciągnęłam opatrunki wodę utleniona oraz jeden z leczniczych preparatów dziadka. - Szybko. Przemyjcie mu te ranę... Ona jest od miecza?!
-Tak jakby.-zająknęła się dziewczyna,która wyglądała jakby miała zaraz zemdleć i puścić pawia jednocześnie. Odgarnęłam swoje ciemnie włosy za ucho i zaczęłam wertować zielnik dziadka, który opisywał zioła z Chaosu i z ziemi. Co sobotę wyruszał na poszukiwania ziół, kwiatów, by sporządzać z nich różne specyfiki lecznicze, trujące oraz magiczne wywary. Wyrwałam szmatkę z rąk dziewczyny. Zaczęłam wycierać ranę chłopakowi. Wyjęłam też z jej rąk zielony płyn. Polałam go na  ramię. Skóra zaczęła się od razu zasklepiać, a chłopak napierał już kolorów. Morgen, który przechadzał się cały czas, krzycząc, że jego wina podbiegł teraz do mnie.
-Dziękuje- powiedział to cicho bym tylko ja to usłyszała. Podszedł do bruneta, który prawie odszedł z tego świata i ku mojemu zdziwieniu pocałował go namiętnie. Zamurowało mnie ale nie dałam po sobie poznać, że mnie to zdziwiło. Wzięłam płyny i wszystkie gazy.
-Dzięki.-wzdrygnęłam się troszkę, bo zapomniałam o dziewczynie z martwą muchą we włosach. Jej lodowato niebieskie oczy patrzyły na mnie podejrzliwie. Stałam nieruchomo przez chwilę, spojrzałam jeszcze za nią, by upewnić się czy brunetowi nie pogarsza się i wróciłam patrząc z powrotem na dziewczynę.
-Nie ma sprawy.- Uśmiechnełam się fałszywie tak naprawde nie miałam ochoty być za kogoś odpowiedzialna i nie powinnam być. Jestem już prawie na końcu mojej podróży do nowego domu nie powinnam się nikim i niczym przejmować. Moja natura walczyła ze sobą. Cała złośc, wrulgaryzm i chęć odepchnięniecia ludzi od siebie z miłością, honorem i checią uznania. Popatrzyłam na przyjazną twarz dziewczyny i jej wdzięczność.- Chyba postradałam zmysły- pomyślałam i chwyciłam ją za ramię.- Cieszę się, że wam pomogłam ale nadal nie znam waszych imion, oprócz krzykacza Morgena. -siląc się na bycie miła zobaczyłam blask w oczach dziewczyny na wzmiankę o Morgenie. O nie czerwona lampka dziewczyna zakochana w homoseksualiście. Instynkt kazał uciekac lecz o tym nie było na razie mowy. Nie mogę ich zostawić na pastwe losu. Walcząc o przetrwanie gubimy siebie, czasem staramy się ludzi odrzucać ale nie znamy ceny, którą przyjdzie nam zapłacić.
-Nazywam się Astia z Rodu Fallów tak jak mój brat Kless, którego uleczyłaś. Wiem, że pochodzisz z Chaosu. Jesteś inna niż ludzie stąd oni nie zauważają tej różnicy... My jesteśmy bardziej tajemniczy i wyrafinowani ale łatwo nas poznać po oczach nasze są bardziej... jak by to ująć... -zastanawiała się przez chwilkę ale ja ją ubiegłam.
-Żywsze. -dopowiedziałam, a ona tylko kiwnęła głową. Z tyłu za nami Morgen trzymał Klessa za rękę i nie spuszczał z niego oczu. Odwróciłam wzrok z powrotem na Astie, która właśnie wyciągnęła tą zdechłą muchę z włosów.  Popatrzyła na nią niedbale i wyrzuciła ją za siebie.
-Serio miałam ją cały czas we włosach? Okropność... Ugh... Miałam problem z rozpoznaniem ciebie. -powiedziała lekko.
-Mnie? Niby czemu?- zapytałam wściekła moje emocje już i tak były w taki stanie, że wybuch bomby atomowej to przy tym nic. Nadszarpnięte przez śmierć najbliższej mi osoby, ucieczka w nieznane i jeszcze jakaś Chaosyjka mówi mi, że jestem inna. Zacisnęłam lekko pięści wstrzymałam oddech. Liczyłam każdą sekundę mówiąc spokojnie to tylko jakaś Fallówna...
-Twoje oczy są inne... Oczywiście są żywe ale mają też barwę rzadko spotykaną tutaj oraz na Chaosie.-Powiedziała zdezorientowana, a może to ja jestem ale skąd ona to może wiedzieć jakie oczy gdzie występują. To niedorzeczne.
-To wytłumacz kochana jakie są twoje teorii? Dlaczego niby, moje oczy nie pasują do krwi Chaosu- Powiedział poirytowana. Jestem Chaosyjką nikt nie bedzię kwestionował go pochodzenia po kolorze oczu.
-Dziewczyny! Kless chyba odzyskuje przytomność!- Krzyknął Morgen, a nasza dwójka od razu się ruszyła i pobiegła z jego stronę.  Rozmowa z Astią o domniemanych pomyłkach w moim pochodzeniu choć nie powiedziała tego w prost to wiem, że jest w konflikcie ze sobą. Podbiegłyśmy do nich. Morgen starał się być twardy lecz jego emocje wyszła wierzch, kiedy Kless powiedział pierwsze słowa jakimi był  "Dajcie..ee B..bekon". Na jego ty malował się uśmiech ale nadal był słaby. Jego włosy koloru ciemnego miodu (takie same jak u Astii) były mokre od potu. Rana zasklepiła się do końca, ale nadal miał gorączkę.
-Musimy go przetransportować do Tremii.-Powiedziałam stanowczo,  nikt nie zakwestionował moich decyzji, bo widać, że byli szczęśliwi, że nie muszą prosić. Morgen wpakował Klessa do tyłu gdy nagle usłyszeliśmy huk i łamanie gałęzi. Wyszłam zza kierownicy rozejrzałam się. Znaleźli nas.
-Najemnicy!- krzyknęłam ale było już za późno Astia i Morgen wyskoczyli z auta. Chłopak dobył szklanego miecza wody, to jest szkło magiczne wytwarzane przez królewskie kuźnie. Te miecze mogą posiadać tylko wojownicy i straż. Patrzyłam jeszcze przez chwilkę na przezroczysty miecz w rękach Morgena następnie zerknęłam na Astie, która dzierżyła łuk ze złota. Nie widziałam u nich broni kiedy leczyłam albo rozmawiałam z nimi więc byłam trochę zdezorientowana ale nadal trzymałam rezon. Słyszałam, że kiedy Strażnicy lub Łowcy potrzebują broni ona sama się pojawia. Ja niestety nie byłam ani z Kostakich ani z Fallów więc szybko pobiegłam do samochodu. Nie wiedziałam czego szukam. Przerzuciłam bagażnik i znalazłam jedyną rzecz,która przyda się w walce.  Chwyciłam klucz Teleskopowy i ruszyłam na pozycje. Astia spojrzała na mnie z pogardą.
-Niestety nie wszystkim pojawia się broń na zawołanie.    - Posłałam jej zawistne spojrzenie, gdy z pomiędzy drzew wyszedł facet w czarnym stroju, wyglądał jak ziemski żołnierz lecz jego oczy zdradzały wszystko. Czarne jak noc bez księżyca. Z ręku trzymał miecz z dwoma wyżłobieniami na górze.
-Gotowi na śmierć?! -krzyknął, a jego oczy zapałał rządzą krwi. Każdy najemnik jest czymś w rodzaju ludzkiego robota, który nie ma uczuć. Nic ich nie interesuje, a błagania o życie nic nie da. Chwyciłam  klucz teleskopowy, aż kłykcie mi pobielały. Moi współtowarzysze postawili na groźne miny.
-Raczej na trening- krzyknęłam. Astia wypuściła kilka strzał z niekończącego się arsenału, natomiast Morgen natarł na najemnika zadawał i odparowywał ciosy. Astia wystrzeliła strzałę i trafiła z kolano wroga lekko zdezorientowany Najemnik stracił stabilność, a  Morgen zdołał jedynie drasnąć go od końca żeber do pępka.  To jeszcze bardziej rozwścieczyło faceta w czerni. Morgen nie dawał za wygraną lecz siły go opuszczały. Chwyciła swoją broń, czyli klucz skopowy i zaczęłam nacierać. Nie zastanawiałam się czy wygram. Czy najemnik zabije mnie. Zaczęłam manewrować kluczem. Czerń wokoło mnie wirowała. Adrenalina buzowała mi w żyłach. Straciłam kontrole nad sobą. Widziałam tylko krew na kluczu. Resztę pokryła ciemność.


***

Obudziłam się w pokoju na poddaszu. Drewniana panele wiły się od sufitu po podłogę. Z okien w suficie wpadały promienie słońca. Leżałam w wielkim łóżku, biała pościel przykrywała całe moje ciało. Dostrzegłam w drugim kącie wielką okrągła wannie, była przysłonięta do połowy parawanem.  Na samym środku pokoju stały brązowe kanapy, a na przeciw nich telewizor i konsole. Wstałam rozglądając się po pomieszczeniu wszystko było czyste  jak w katalogu. Wyszłam z pokoju, ruszając korytarzem, który już nie wyglądał tak nowocześnie ściany w kolorze żółci rozpraszały oczy, a pajęczyny w kątach obrośnięte były kurzem. Trzymając się poręczy zeszłam chwiejnym krokiem w dół. Na półpiętrze wisiał jakiś wyblaknięty obraz. Na samym dole schodów były jeszcze jedne drzwi. Otworzyłam je delikatnie, dało się jednak usłyszeć delikatne skrzypienie nienaoliwionych frontów.
-No pięknie- Hol w którym się znalazłam, był w kolorze beżowym. Idealnie komponował się z drewnianymi panelami do połowy ściany. Wszystko było, by cudownie ale fakt, że jestem w holu pełnym drzwi nie jest pocieszające. Jedynym wyjściem jest iść tym korytarzem. Szłam całkiem na oślep nie wiedząc gdzie się znajduje. Hol zaczął delikatnie skręcać, a ja parłam do przodu. - Gdzie ja jestem? -Powiedziałam po cichu. Doszłam do końca korytarza gdzie wiły się schody. Zeszłam na sam dół. -Ten budynek musi mieć co najmniej trzy poziomy- pomyślałam i chwyciłam się barierki schodów. I znów trafiłam na hol pełen drzwi. -To już robi się powoli nudne- przeszłam kolejny korytarz i zeszłam kolejnymi schodami. Powtórzyło się jeszcze raz tyle, że tym razem nie natrafiłam na schody ani kolejny korytarz. Moim oczom ukazała się wielka sala z białego marmuru. Ta sama, która śni mi się każdej nocy.










1 komentarz:

  1. Wow!
    Świetne! Nie dość, że sam pomysł świetny, to jeszcze fantastycznie napisane!
    Beżowe hole mnie kręcą! XD
    Czekam na next <3
    ~ Julie

    http://po-upadku-nie-wstaje-sie-silniejszym.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń